20 czerwca 2011 r. godzina 8 rano, zadzwonił budzik. KURWA!! - rzucając telefonem o ścianę krzyknęła Ania. Po czym do pokoju wbiegła jej mama, która nie jest normalną mamą, uwierzcie na słowo.
-Anka, no proszę Cię, dla mnie wcale nie musisz wstawać, ale to Ty masz dzisiaj samolot o 10 do tego cholernego Nottingham!!.
-Tak mamo, dzięki, kompletnie o tym zapomniałam - wykrztusiła z ironią. Zbiegła na dół na szybki prysznic i szybkie ogarnięcie. Ubrała jakieś potargane, krótkie szorty, zwykły szary podkoszulek z dekoltem w serek (ona je uwielbia, choć tak naprawdę posiada tylko jedną sztukę) no i jak zawsze niezbędną rzeczą w jej garderobie jest milion bransoletek i rzemyków na prawej i lewej ręce, oraz długie wisiorki na szyi. Przyznam, że makijaż też nie był zbyt delikatny, chyba miał na celu odzwierciedlać jej charakter i pokazać pazur. Mimo wszystko, Ania była już gotowa, a śniadanie zostało pominięte, ponieważ ona nigdy go nie je.
-Mamo! Możemy już jechać?! - zawołała.
-Dziesięć minut, przecież ja muszę dokończyć Twoje pakowanie, bo Ty zawsze o czymś zapominasz!
-Ta.. - powiedziała pod nosem Ania i poszła przed dom zapalić papierosa, a dokładniej Marlboro Gold, innych nie pali. Po dwóch minutach, biorąc ostatniego bucha, ku jej zdziwieniu, mama była już gotowa. Od chwili gdy wsiadły do samochodu wydawało się jej że sama droga na lotnisko trwa wieczność, chociaż tak na prawdę to tylko niecałe 2 godziny. Ale nie możemy ją przecież za to obwiniać, była tak bardzo podekscytowana, że nie myślała o niczym innym, tylko o tym, żeby już wsiąść w samolot. Nie miała jesnak pojęcia o tym, jak znaczący wpływ na jej zycie będa miały te wakacje...
Patrycja od dwóch dni sprzątała pokój i przygotowywała wszystko na przyjazd Ani. Była bardzo podekscytowana, bo przecież ostatni raz widziały się rok temu, a już dzisiaj miała ją odebrać z lotniska. Obydwie bardzo czekały na tą chwilę, miały już nawet zaplanowany każdy dzień pobytu Ani w Notts. Lecz jak wszystkim nam wiadomo plany to plany a my jesteśmy tylko ludźmi na których życie duży wpływ mają różne czynniki czy też siły wyższe takie jak przeznaczenie, które swoją drogą rujnuje wiele ludzkich planów. Do tych wakacji ani Ania ani Patrycja nie miały najmniejszego pojęcia o sile przeznaczenia, które wkrótce bardzo odmieniło ich życie.
-Anka, no proszę Cię, dla mnie wcale nie musisz wstawać, ale to Ty masz dzisiaj samolot o 10 do tego cholernego Nottingham!!.
-Tak mamo, dzięki, kompletnie o tym zapomniałam - wykrztusiła z ironią. Zbiegła na dół na szybki prysznic i szybkie ogarnięcie. Ubrała jakieś potargane, krótkie szorty, zwykły szary podkoszulek z dekoltem w serek (ona je uwielbia, choć tak naprawdę posiada tylko jedną sztukę) no i jak zawsze niezbędną rzeczą w jej garderobie jest milion bransoletek i rzemyków na prawej i lewej ręce, oraz długie wisiorki na szyi. Przyznam, że makijaż też nie był zbyt delikatny, chyba miał na celu odzwierciedlać jej charakter i pokazać pazur. Mimo wszystko, Ania była już gotowa, a śniadanie zostało pominięte, ponieważ ona nigdy go nie je.
-Mamo! Możemy już jechać?! - zawołała.
-Dziesięć minut, przecież ja muszę dokończyć Twoje pakowanie, bo Ty zawsze o czymś zapominasz!
-Ta.. - powiedziała pod nosem Ania i poszła przed dom zapalić papierosa, a dokładniej Marlboro Gold, innych nie pali. Po dwóch minutach, biorąc ostatniego bucha, ku jej zdziwieniu, mama była już gotowa. Od chwili gdy wsiadły do samochodu wydawało się jej że sama droga na lotnisko trwa wieczność, chociaż tak na prawdę to tylko niecałe 2 godziny. Ale nie możemy ją przecież za to obwiniać, była tak bardzo podekscytowana, że nie myślała o niczym innym, tylko o tym, żeby już wsiąść w samolot. Nie miała jesnak pojęcia o tym, jak znaczący wpływ na jej zycie będa miały te wakacje...
Patrycja od dwóch dni sprzątała pokój i przygotowywała wszystko na przyjazd Ani. Była bardzo podekscytowana, bo przecież ostatni raz widziały się rok temu, a już dzisiaj miała ją odebrać z lotniska. Obydwie bardzo czekały na tą chwilę, miały już nawet zaplanowany każdy dzień pobytu Ani w Notts. Lecz jak wszystkim nam wiadomo plany to plany a my jesteśmy tylko ludźmi na których życie duży wpływ mają różne czynniki czy też siły wyższe takie jak przeznaczenie, które swoją drogą rujnuje wiele ludzkich planów. Do tych wakacji ani Ania ani Patrycja nie miały najmniejszego pojęcia o sile przeznaczenia, które wkrótce bardzo odmieniło ich życie.
super :)
OdpowiedzUsuń