sobota, 31 grudnia 2011

***

  Cudowne oczy, nieziemski uśmiech i ten przeuroczy sposób, w jaki przygryzał w tym momencie wargę... Właśnie te trzy czynniki sprawiły, że zakręciło jej się w głowie, gdy w progu stanął ostatni z pięciu przeuroczych sąsiadów. Jednak wydarzenia mające miejsce w ciągu minionych lat nauczyły ją, że czasem nie warto okazywać zbędnych emocji, dały jej też okazję do nabycia wielu cech i umiejętności, które zresztą coraz bardziej jej się przydawały. Tak przynajmniej uważała, albo najzwyczajniej na świecie lubiła w to wierzyć. Było to pewnego rodzaju usprawiedliwieniem niektórych czynów i sytuacji, z których nie była dumna. Nie panikowała, a język nie utknął jej w gardle. Uśmiechnęła się stosownie do okazji i przywitała chłopaka, na którym jej udawana obojętność zrobiła chyba wrażenie...W tym momencie przez myśl przemknęła jej szkoła aktorska, lecz szybko odrzuciła ten pomysł, uważając go za śmieszny i irracjonalny. Nie myśląc o tym dłużej zaprowadziła Zayna do kuchni, gdzie znajdowała się reszta jego ekipy, Ania, alkohol i inne używki. Zayn był jednak wyjątkowym gościem, jak zresztą reszta chłopaków. Dla takich właśnie wyjątkowych gości jej chrzestny miał zawsze coś wyjątkowego w barku, który również był do ich dyspozycji. Chris nigdy nie należał do ludzi skąpych, a dzielenie się nie sprawiało mu nigdy żadnych trudności. Nie miał więc nic przeciwko temu, gdy ktoś w mniejszych lub większych ilościach częstował się którymś z wytrawnych wyrobów alkoholowych jakimi dysponował jego barek. Zwłaszcza, gdy chwalono przy tym jego gust. Tak więc i oni częstowali się tym, na co akurat przyszła im ochota. To była zdecydowanie jedna z najlepszych imprez w życiu dziewczyn, a było ich wiele. Prawda jest taka, że były w 100% pewne, co do tego, że te dwa tygodnie spędzone w Londynie będą wspaniałą przygodą. W pewnym momencie jedna z nich pomyślała nawet, że lepiej już być nie może. Swoją drogą zauważyliście że zawsze gdy tak powiemy lub pomyślimy zawsze dzieje się coś jeszcze lepszego? Tak miało być również i w tej opowieści. Lecz na wszystko przyjdzie czas.

__________________________________________________________________________

w następnym rozdziale dowiecie się więcej o teym co się działo na imprezie i prawdopodobnie rozwinie się wątek P i Z  ;> 

P.S.
Jeżeli uważacie, że jest za wiele opiów bohaterów, bądź są one zbędne, przepraszam. Chciałam tylko bardziej wpłynąć na waszą wyobraźnię :)





czwartek, 29 grudnia 2011

#Rozdział 3

Londyn. Wembley. I chyba nie trzeba już nic więcej mówić. Była godzina 17, gdy dziewczyny paląc papierosa ruszyły wzdłuż (ulicy) prosto pod dom wujka Patrycji. Jednak klucz znajdował się u sąsiadów. Teraz pojawia się pytanie „których sąsiadów?”. Koleżanki spojrzały na siebie po czym obróciły się na pięcie i ruszyły w inne strony. Patrycja przyglądała się domowi i niepewnym wzrokiem ruszyła do bramy. Nie ma się co oszukiwać – dom był ogromny i przepiękny, równie jak brama wejściowa, sama ona zrobiła na Patrycji duże wrażenie. Siedem metrów i już znalazła się pod drzwiami znajomych wujka. Podniosła rękę do góry i wcisnęła dzwonek do drzwi. Zrobiła krok w tył. Wzięła oddech i na chwilę odwróciła głowę sprawdzić co z Anią. Drzwi się otworzyły, Patrycja odruchowo przekręciła głową i powiedziała marne ‘Cześć’ po czym stanęła jakby zobaczyła ducha i nic więcej nie była w stanie powiedzieć. Owa postać odpowiedziała bardziej radośnie ‘Cześć’ i czekała na reakcję. W tym czasie Ania z wielkim uśmiechem na twarzy pojawiła się koło Patrycji, oparła się na niej i wykrztusiła głośne ‘Czeeeeeeeeeść, jestem Ania!’ i właśnie wtedy dołączyła ona do klubu „Stoję jak wryta gdy widzę sąsiada wujka Patrycji”.
-Dziewczyny, halo, jesteście?- niepewnie zapytał sąsiad.
-Udajemy, że nie mamy zielonego pojęcia kim jest. Nic się nie dzieje! –z uśmiechem powiedziała Ania spoglądając na nieznajomego, który nic nie zrozumiał z racji tego, że powiedziała to po polsku.
-Tak więc ja jestem Ania, a to jest moja przyjaciółka Patrycja.
-Ja jestem Louis. Mogę wam w czymś pomóc?
-Jesteśmy tu by odebrać klucz do domu obok, podobno Chris, wujek P, go tutaj zostawił.
-Tak, wspominał mi o tym, wejdźcie zaraz wam go dam.
Gdy już zrobiły krok do przodu i stały w tym przepięknym domu usłyszały
-Lou, kto to?! Lou.. – po czym poczuły kroki zbliżające się w ich stronę. Dziewczyny stały trzymając się za ręce i coś do siebie szepcąc. Spojrzały na.. tak, to był on, to był Harry Styles. Stał w bokserkach o bosych nogach z zielonym jabłkiem w ręce. Wypowiedział radosne ‘Cześć’ uśmiechnął się i w tym czasie Ania ruszyła do przodu, podała mu rękę i powiedziała:
-No cześć, jestem Ania.
-Harry. – spoglądając w jej oczy, przepięknie się uśmiechnął.
-Harold.. Podoba mi się –przegryzła wargi i odwróciła się w stronę Patrycji, której już nie było. Okazało się, że siedziała z Louisem na kanapie o czymś rozmawiając. Ania dalej stała obok Harrego.
-Przykro mi, że to powiem, ale muszę.. Mógłbyś założyć coś na siebie? Twoja nagość mnie dekoncentruje, pomimo, że jest to przyjemny widok. – powiedziała A patrząc w stronę Patrycji. Obróciła głowę w stronę Harrego i się uśmiechnęła, po czym ruszyła prosto do L i P. Chłopak szybko pobiegł na górę i za chwilę wrócił ubrany w jeansy i podkoszulek.
-Harry, dziewczyny są z Polski, będą naszymi sąsiadkami przez 2 tygodnie i właśnie zapraszają nas na imprezę która odbędzie się za godzinę! – powiedział L. Na co Harry odpowiedział swoim brytyjskim akcentem głębokie i głośne:
-I liiiiiiiiiiiikeeeeee it!- w tym samym czasie Ania uśmiechnęła się do niego najpiękniej jak potrafiła.
-No więc do zobaczenia chłopcy za godzinę! Jeśli możecie przynieście coś mocniejszego. – śmiejąc się wykrztusiła Patrycja.
-Tak, tak, tak! Bez tego nie przychodźcie! No i przyprowadźcie znajomych, przyjaciół, siostry, braci, matki, ojców – kogo chcecie! – wygłupiając się rzuciła Ania.
-Hahaha, pojawimy się droga Aniu, ale bez ojców i matek. – zaprotestował Lou.
-Oooooooooook, w takim razie high five!
Dziewczyny stały już za drzwiami, trzymając się rękę. Przez dłuższą chwilę nie mówiły nic, po czym na głos wspólnie przeliterowały ‘JA PIER-DO-LE’. Zaczęły biec w stronę domu wujka po drodze komentując całe owe wydarzenie.
-Nie wierzę, że chłopak moich marzeń właśnie przede mną stał! – krzyczała Ania.
-Myślisz, że przyjedzie Zayn? – smutnym głosem powiedziała P.
-Jestem pewna, że odwiedzi nas dzisiaj całe One Direction!
Tak naprawdę nie były chyba one prawdziwymi fankami ich muzyki, wolały coś bardziej zaskakującego i niebanalnego. Jednak członkowie i ich zdolności wokalne robiły na nich piorunujące wrażenie.

Była już godzina 19, Patrycja obdzwoniła swoich znajomych, a, że impreza to zjawili się baaaardzo szybko. Dom był już pełny ludzi, grała muzyka Ani, ponieważ nienawidzi kiedy ktoś inny katuje ją swoimi komercyjnymi piosenkami.
-Jedzenie jest. Alkohol jest. WAX jest. Zielone jest. Muzyka jest. Ludzie są. Czego nam brakuje? –powiedziała Patrycja trzymając się za głowę. W tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Wiem czego, a raczej kogo. Idź otwórz kochana.
Patrycja niepewnie ruszyła w stronę drzwi. Otwiera, a przed nią stał Lou z flaszką i uśmiechem na twarzy mówiący:
-Siemankooo!
-Witam Cię ponownie - zaśmiała się P.
-Przyprowadziłem znajomych, jak prosiła Ania. – powiedział Lou i zgubił się gdzieś w tłumie ludzi.
-O, Harry jesteś! Wchodź!
-Tak jestem, a gdzie jest Twoja współlokatorka Ania? – zapytał.
-Jest impreza.. Więc znając moją Anię pewnie siedzi w kuchni śmieje się i pije wódkę.
-No to ja do niej zajrzę! – skomentował H.
Trzymając klamkę i patrząc jak Harry zmierza do kuchni Patrycja usłyszała sympatyczne „Cześć”. Odwróciła się i spostrzegła Liam’a.
-Liam jestem.
-Patrycja, miło mi.
-A ja jestem Niall! – wtrącił blondyn wbiegając do domu. Po chwili ani Niall’a ani Liam’a nie było już widać. Za to w drzwiach pojawił się najprzystojniejszy facet na ziemi według Patrycji. Zayn. A dokładniej Zayn Malik. Uśmiechnął się do niej, przegryzł wargę i seksownym głosem powiedział:
-Zayn, niezmiernie mi miło.
-Mi również, Patrycja. – chwilę tak stali ponieważ złapali dość głęboki kontakt wzrokowy.
-Wejdź, napijesz się czegoś? - dodała. Chłopak się zaśmiał, przejechał palcem po swojej wardze i wykrztusił:
-Chętnię, poproszę coś mocniejszego.
Chwilę później Patrycja i Zayn dołączyli do „ekipy” którzy miło spędzali czas w kuchni. Wszyscy tam śmiali się w niebo głosy popijając wódkę. Ania siedziała na blacie, który znajdował się na środku tego wielkiego pomieszczania, a Harry jak to Harry, jeśli ktoś mu się spodoba stara się aby być w pobliżu tej osoby, w takim razie Harry stał naprzeciwko niej. Oboje o czymś rozmawiali śmiejąc się i nucąc jakieś piosenki. Pewnie rozmawiali o muzyce, z tego co mi wiadomo mają ten sam gust muzyczny.
-Harold.. proszę Cię, Coldplay'a to ja słucham kiedy mam wielkiego doła! -sprostowała Ania.
-Jesteś chyba jedyną osobą, która mówi do mnie tylko i wyłącznie 'Harold'. - uśmiechnął się szeroko patrząc jej w oczy.
-A Coldplay jest nieziemski, często mam taki okres, że nie potrafię przestać słuchać 'Parachutes'. - dodał.
W tym samym momencie zaczęła się piosenka Cage the Elephant – Shake me down. Ania wybuchła jak z procy, ciągnąc Harrego za rękę prosto na parkiet.
-Uwielbiam tę piosenkę! - krzyczała po drodze.
-Tak, zatańczę z Tobą, fajnie, że pytasz. - dodał ironicznie Harry.
Dziewczyna złapała jakieś piwo po drodze i chwilę później już oboje skakali i bujali się w rytm muzyki. Harry zaczął śpiewać.
-Wow! Masz niesamowity głos! Powinieneś zrobić karierę! - powiedziała mu do ucha. Harry tylko zaczął się śmiać i dodał wesołe:
-Też tak sądzę. - po czym objął ją w talii.
-Drugie imię. - powiedziała Ania.
-Moje drugie imię?
-Tak, Twoje Harold.
-Umm.. Edward.
-Harold Edward! - wykrzyczała Ania uśmiechając się przy tym.
-I love thaaaaaaaaaat! - dodała swoim śmiesznym polskim akcentem.
Patrycja i Zayn dalej znajdowali się w kuchni. Nie mogli oderwać od siebie oczu – z tego co zdążyłam zauważyć. Leciała akurat piosenka Mac Miller – Pa Nights. I właśnie wtedy  znaleźli się na parkiecie. Harry i Ania znajdowali się wtedy gdzieś indziej. Nie jest to dziwne, że tak świetnie się dogadują. Mają podobne charaktery, poszukują tego samego, mają podobne poglądy na świat i słuchają tej samej muzyki. Jednak jeśli chodzi o miłość... Są ludzie, którzy czekają na tą jedyną, a H i A właśnie do takich należeli. Póki co starali się tylko wybawić. Ania nie chciała się zakochiwać i grała niedostępną. A jeśli Harremu zależy to bardzo się stara. Owa „para” bo chyba mogę ich tak nazwać na chwilę obecną, włączyli podlewanie trawnika i wygłupiali się skacząc, śpiewać i tańcząc według własnego rytmu.
-Jestem zajebiście szczęśliwa, że znalazł się ktoś taki na imprezie jak ja! - krzyczała. 
Harry nic nie odpowiedział, najprościej w świecie się uśmiechnął i ją pocałował...

__________________
Hope you like it :)
 

środa, 28 grudnia 2011

#Rozdział 2

Po dwóch godzinach jazdy (które dla Ani były wiecznością) wreszcie dotarły na lotnisko. Ania szybko wyskoczyła z samochodu, zanim jeszcze jej mama zdążyła powiedzieć "jesteśmy na miejscu".
Godzina 10:49 Hałas, kolejki, tłum ludzi. Mimo wszystko udało jej się dotrzeć do właściwego samolotu. Pożegnanie – chyba dla nikogo jest to przyjemna sprawa. Niestety rodzicielce dziewczyny spływały łzy, nie dało się tego powstrzymać. Z Anią było lepiej. Myślę, że była ona zbyt podekscytowana tym wszystkim, żeby marnować czas na smutek. Krzyknęła jeszcze „Będę dzwonić codziennie, kocham Cię!” Po czym się odwróciła i po chwili wygodnie już siedziała na jednym z miejsc. Tak więc - komu w drogę, temu słuchawki w uszy, zwłaszcza, że Ania bez nich się nie rozstawała. Włączając swoją ulubioną muzykę, zapadła w głęboki, 2-godzinny sen.. Obudziło ją głośne „Rozpoczynamy lądowanie”. Wtedy szybko wróciła ze świata fantazji do świata rzeczywistości. I tu tak naprawdę zaczyna się cała historia.. Wysiadając z samolotu, spojrzała przed siebie, w oddali stała Patrycja, Ania zaczęła biec a gdy trzymała ją już w ramionach krzyknęła na całe lotnisko 'W końcu, ja pierdole Pati, jak ja Cię kocham!!!' Obie wybuchły śmiechem, po czym Pati powiedziała:
-Dużo tego WAX-u przywiozłaś?! - Tak naprawdę nie chodziło jej o WAX do włosów, w ich słowniku WAX oznaczał co innego.
-Nic się kochana nie martw, chodźmy do toalety, musimy jakoś zacząć świętować! - podekscytowane wchodząc do toalety opowiadały sobie historie które miały miejsce przez ten cały rok. Ania wyciągnęła dwa opakowania WAX-u i skomentowała:
-Dzisiaj będzie pięknie Pati.. - szeroko się uśmiechnęła, po czym odpaliła papierosa i podała Patrycji jedno opakowanie.
-Na raz, dwa! - powiedziała Ania.
-Raz, dwa! - krzyknęły i w tym samym czasie „magiczna substancja” już zatapiała się w ich gardłach. Wybuchły śmiechem, jak to przywykło im robić i ruszyły w stronę przystanku, w autobusie śmiały się nieziemsko, Pati nie zdołała usiedzieć w miejscu i po prostu przewróciła się na podłogę autobusu, szczerze to żaden z pasażerów tego nie skomentował, nie interesowało ich to – taki urok anglików. Wysiadając, szybko pobiegły do domu zanieść walizkę Ani. Jeszcze na szybko zjadły po kanapce i ruszyły na miasto. Stanęły pod sklepem.
-Ty idziesz. - powiedziała P.
-Ja? Dlaczego ja? - rzuciła A.
-Bo dobrze wiesz, że wyglądasz na pełnoletnią. - stwierdziła P. No i po chwili Ania wyszła ze sklepu z 6 piwami i czymś do jedzenia. Stanęła i powiedziała: - No to gdzie teraz?!
Po tym pytaniu wsiadły w autobus na Sandringham Road, oczywiście nie usiadły gdzieś na dole, od razu poszły na górę i siadając z samego przodu oparły nogi o okno. Całą drogę do miasta gadały i śmiały się, w końcu miały do nadrobienia aż cały rok! Rozmowę przerwał im automatyczny głos kobiety informujący o każdym przystanku ”Next stop King street, which is the last stop”. Szybko zbiegły na dół i wysiadły z autobusu. Stamtąd udały się na przystanek tramwajowy, gdzie wsiadły w pierwszy lepszy tramwaj i wysiadły na High School, gdzie w spokoju wypiły piwo. Nie pozwoliły też marnować się resztce „Wax’u” który im został. Wszystko to sprawiło, że były w obłędnym nastroju, czas płynął wolniej i ludzie wydawali im się jacyś inni. Śmiały się bez przerwy, ze wszystkiego! Ten wspaniały stan trwał jeszcze kilka godzin. O 22:25 wsiadły w tramwaj, którym dojechały do miasta, skąd już tylko autobusem do domu. Około 23:10 wysiadły na Lord Nelson street i poszły do domu. Światła były wszędzie zgaszone więc jak możliwie najciszej weszły do domu, nie chciały przecież, żeby rodzice Patrycji zobaczyli  je w takim stanie. Już wchodziły na górę kiedy nagle przyszedł sms na telefon ojca Patrycji. Dziewczyny na chwilę zamarły na schodach i po chwili były już przy telefonie. Gdy Patrycja skończyła czytać sms’a upuściła telefon i patrzyła nieprzytomnie w kuchenne drzwi..
-Co jest?! Od kogo to? Co napisał?!- Niecierpliwiła się Ania.
-To od mojego chrzestnego..
-Wszystko z nim w porządku?
-Tak, właśnie jedzie do Hiszpanii, na dwa tygodnie!
-I co z tego?
-On mieszka w Londynie, dom jest do naszej dyspozycji.. tzn. moich rodziców..
Nie musiały już nic więcej mówić, rozumiały się w tym momencie bez słów. Wolny dom. W Londynie. Do ich dyspozycji! Musiały tylko okłamać rodziców Patrycji, co nie sprawiło im wiele trudności. Od razu odpisały na sms’a „Bardzo chętnie, dzięki za propozycję, miłego wypoczynku xx” po czym go skasowały. Nie mogły zasnąć tej nocy, pomimo, ze Ania uwielbia spać teraz sprawiało jej to ogromną trudność, były za bardzo podekscytowane, za dużo się działo. Korzystając z tego, że nie mogą spać wymyśliły idealną wersję tego, co powiedzą jej rodzicom jutro rano. Gdy wiedziały już co powiedzieć mogły spać spokojnie. Nazajutrz rano normalnie, jakby nigdy nic zeszły na śniadanie. Nie było lepszej chwili na tą rozmowę, niż ten piękny niedzielny poranek.
-Mamo mój chrzestny wczoraj do mnie zadzwonił- powiedziała Patrycja robiąc sobie tosta.
-To świetnie, co mówił?
-Pytał co u mnie i zaprosił mnie i Anię do Londynu. Możemy jechać prawda?
-Nie ma mowy, nie puszczę was samych do LONDYNU!
-To nic wielkiego mamo, przecież mamy po 17 lat, a poza tym pojedziemy pociągiem, co jest w pełni bezpieczne. Wy odprowadzicie nas na dworzec, a wujek odbierze nas w Londynie.
-No nie wiem, porozmawiam o tym jeszcze z Twoim ojcem.

*****

Po godzinnej dyskusji coś sprawiło, że rodzice Patrycji zgodzili się ową wyprawę do Londynu, twierdząc, że w ten sposób mogą się czegoś nauczyć. Oczywiście przed ostatecznym zapadnięciem decyzji miała miejsce telefoniczna rozmowa między rodzicami dziewczyn. Wszyscy zgodzili się na to mówiąc, że może to być ciekawym doświadczeniem dla ich córek.      Tego samego dnia dziewczyny szybko się spakowały i wyjechały tego samego dnia tłumacząc rodzicom, że w niedzielę mało osób jeździ pociągami więc nie będzie charakterystycznego dla tego typu podróży tłoku na stacjach i w pociągu.

___________________________________

Pewnie niektóre z Was zastanawiają się, gdzie tutaj 1D?! A więc, nie bójcie się, wszystko po kolei. :DJeśli macie jakieś pytania - w komentarzu. Bądź na tt (Ania - @harenkaa, Patrycja - @wearestarss) :).

#Rozdział 1

Podobno wszystkie dobre opowieści zaczynają się od jakiegoś spektakularnego wydarzenia, i chociaż wiedziałam, że nasza opowieść będzie w większym lub mniejszym stopniu zaliczana do grona tych dobrych opowieści, przyznaję, że zaczęła się całkiem zwyczajnie i niepozornie.
20 czerwca 2011 r. godzina 8 rano, zadzwonił budzik. KURWA!! - rzucając telefonem o ścianę krzyknęła Ania. Po czym do pokoju wbiegła jej mama, która nie jest normalną mamą, uwierzcie na słowo.
-Anka, no proszę Cię, dla mnie wcale nie musisz wstawać, ale to Ty masz dzisiaj samolot o 10 do tego cholernego Nottingham!!.

-Tak mamo, dzięki, kompletnie o tym zapomniałam - wykrztusiła z ironią. Zbiegła na dół na szybki prysznic i szybkie ogarnięcie. Ubrała jakieś potargane, krótkie szorty, zwykły szary podkoszulek z dekoltem w serek (ona je uwielbia, choć tak naprawdę posiada tylko jedną sztukę) no i jak zawsze niezbędną rzeczą w jej garderobie jest milion bransoletek i rzemyków na prawej i lewej ręce, oraz długie wisiorki na szyi. Przyznam, że makijaż też nie był zbyt delikatny, chyba miał na celu odzwierciedlać jej charakter i pokazać pazur. Mimo wszystko, Ania była już gotowa, a śniadanie zostało pominięte, ponieważ ona nigdy go nie je.
-Mamo! Możemy już jechać?! - zawołała.
-Dziesięć minut, przecież ja muszę dokończyć Twoje pakowanie, bo Ty zawsze o czymś zapominasz!
-Ta.. - powiedziała pod nosem Ania i poszła przed dom zapalić papierosa, a dokładniej Marlboro Gold, innych nie pali. Po dwóch minutach, biorąc ostatniego bucha, ku jej zdziwieniu, mama była już gotowa.
Od chwili gdy wsiadły do samochodu wydawało się jej że sama droga na lotnisko trwa wieczność, chociaż tak na prawdę to tylko niecałe 2 godziny. Ale nie możemy ją przecież za to obwiniać, była tak bardzo podekscytowana, że nie myślała o niczym innym, tylko o tym, żeby już wsiąść w samolot. Nie miała jesnak pojęcia o tym, jak znaczący wpływ na jej zycie będa miały te wakacje...
Patrycja  od dwóch dni sprzątała pokój i przygotowywała wszystko na przyjazd Ani. Była bardzo podekscytowana, bo przecież ostatni raz widziały się rok temu, a już dzisiaj miała ją odebrać z lotniska. Obydwie bardzo czekały na tą chwilę, miały już nawet zaplanowany każdy dzień pobytu Ani w Notts. Lecz jak wszystkim nam wiadomo plany to plany a my jesteśmy tylko ludźmi na których życie duży wpływ mają różne czynniki czy też siły wyższe takie jak przeznaczenie, które swoją drogą rujnuje wiele ludzkich planów. Do tych wakacji ani Ania ani Patrycja nie miały najmniejszego pojęcia o sile przeznaczenia, które wkrótce bardzo odmieniło ich życie.


#Start

Blog poświęcony opowiadaniu o chłopcach z One Direction i dwóch 17-letnich dziewczynach, czyli mnie (Ani @harenkaa) i Patrycji (@wearestarss) :D. Mamy na celu napisać dość realistyczne opowiadanie, z realnymi osobami. Jeśli któryś z bohaterów zostanie zmyślony na pewno o tym napiszemy. No to kochani, miłego czytania! Mamy nadzieję, że dość głęboko wczytacie się w nasze każde słowo. Z każdym rozdziałem będziecie poznawać nas coraz bardziej i dowiecie się do czego jesteśmy zdolne. Aktualnie Ania mieszka w Przemyślu, a Patrycja w Nottingham w UK. Lecz z czasem wszystko się zmieni.. :)

O mnie

Ania (@harenkaa) Patrycja (@wearestarss)